I tak: mamy już wyniki pierwszego konkursu na OS!!!
Zwycięzca: Ola a
Link do bloga: http://whycannotyoustoptheoftime.blogspot.com/
Jej praca:
Violetta Verdas stała przy oknie i patrzała jak jej przyjaciółka
odchodzi trzymając za rękę swojego czteroletniego synka Kevina. Jej mąż
Marco, niestety umarł 3 lata temu, od tego czasu dziewczyna stara się
pomóc przyjaciółce. A Violetta? Jest szczęśliwą żoną Leona Verdas'a, dwa
lata temu przyszła na świat ich mała córeczka Lena.
Za kilka dni
Wigilia. Spędzają ją razem z rodzicami chłopaka, gdyż German i
Esmeralda nie przyjadą na święta do Argentyny. Violetta pokłóciła się z
ojcem ponad pół roku temu. Kiedy powiedziała German'owi że jest w ciąży,
mężczyzna za bardzo to się nie ucieszył że jego osiemnastoletnia córka
zamiast chodzić na studia będzie zajmować się dzieckiem. On sam uważał
że ona jest jeszcze dzieckiem. Wybuchła z tego wielka awantura przez
którą dziewczyna wyprowadziła się z domu. Zamieszkała z Leon'em.
Chłopak natomiast ucieszył się że zostanie ojcem. 2 miesiące później
wzieli ślub i kupili dom w Buenos Aires. German wraz ze swoją małżonką
Esmeraldą nie byli obecni na ślubie, ponieważ krótko po wyprowadzce
córki Esmeralda namówiła go żeby wyjechali do Hiszpanii na stałe. Tak
też się stało. Nigdy nie poznali swojej wnuczki. A państwo Verdas byli
zadowoleni że zostali dziadkami, chociaż nie koniecznie z tego że w tak
młodym wieku . Byli na ślubie i na narodzinach małej Lenki. Wszyscy się
w niej zakochali. Babcia i dziadek przychodzili do niej co tydzień z
nowym prezentem. To misiu, to śpioszki, a tu jeszcze coś innego.
Leon
Za
kilka dni Wigilia, a ja muszę wyjechać. Tak muszę wyjechać do Rzymu na 5
dni w jakim celu? Otóż prowadzę firmę z moim ojcem. Dostałem bardzo
ważne zlecenie, muszę wykonać to ja ponieważ mój tato jedzie załatwić
coś w Kanadzie. Nie mogę odmówić, ale dlaczego akurat w Wigilie? Nie
wiem jak powiedzieć to mojej ukochanej.
Violetta
Mam teraz dużo na głowie. Święta i moja mała kruszynka. Leon mi pomaga ale jak on coś zrobi to ja muszę to i tak poprawiać.
Poczułam jak ktoś obejmuje mnie w talii i całuje w policzek.
-Kocham cię - szepnął mi na ucho
-Ja ciebie też - powiedziałam
-Możemy porozmawiać - powiedział poważnie i obrócił mnie, teraz staliśmy na przeciwko siebie
-Coś się stało? - zapytałam zaniepokojona. Czuje że coś jest nie tak.
-Posłuchaj... Muszę wyjechać - powiedział
-Emm... Ale jak gdzie? Na ile? Kiedy?
-Dostałem zlecenie, nie mogę odmówić. Jest bardzo ważne, musiałbym wyjechać jutro rano.- powiedział Leon
-Ale przecież są święta, Wigilia... Leon...
-Wiem że są święta i to nasze pierwsze ale wrócę na wigilie, dobrze?
-Nie
wiem, nie wiem... -powiedziałam i odeszłam do innego pokoju. Dlaczego
akurat w wigilie? Niemożna kiedy indziej. Ale skoro to jest takie ważne i
wróci na święta to...
-Leon - powiedziałam kiedy wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się do salonu
-Tak skarbie.
-Możesz jechać - powiedziałam i uśmiechnełam się do niego
-Naprawdę? Nie będzie ci smutno że wyjadę?
-Nie
zadawaj mi takich pytań - zaśmiałam się - Oczywiście że troche będzie
mi smutno, że cię nie będzie i będę za tobą bardzo tęsknić ale przeciez
wrócisz... Prawda?
-Tak, oczywiście że wrócę - powiedział i mnie przytulił
Kilka dni później...
Leona
nie ma już kilka dni, jutro wigilia... Przyszła dzisiaj mama Leona i mi
pomaga z potrawami. Ona gotuje a ja próbuje ululać małą. W końcu po
jakiejś godzince zasneła. Poszłam do kuchni.
-Hej i co zasneła? - zapytałą moja teściowa
-Tak, moge ci w czymś pomóc
-Właściwie to już kończę - uśmiechneła się do mnie. Zauważyła że się nie pokoje.
-Violu... Na pewno przyjedzie, zaufaj mi - powiedziała i dotkneła dłonią mojego ramienia
-Dobrze
-Ja muszę iść, poradzisz sobie z dzieckiem?
-Tak, teraz śpi
-My przyjdziemy jutro rano - uśmiechneła się
-Dobrze
-Okej, to pa - powiedziała i nie przytuliła na pożegnanie
-Pa - powiedziałam , kiedy wyszła zamknełam drzwi. Poszłam na góre położyłam się na łóżku i po paru minutach zasnełam.
Następnego dnia, godzina 9:34
Obudził mnie płacz Lenki, Która to godzina. Spojrzałam na zegarek, zasnełam wczoraj o 18 .
Poszłam do pokoju dziecka, wziełam ją na ręce.
Nakarmiłam
ją i próbowałam uspokoić ale na marne. Dziewczynka cały czas płakała.
Usłyszłam dzwięk dzwonka do drzwi. Poszłam otworzyć a w nich ujrzałam
moich teściów.
-Witaj Violu - powiedzieli i weszli do środka
-A czemu ona płacze? - zapytała Kathrina
-Właśnie nie wiem, nie mogę jej uspokoić - powiedziałam
-Och,
daj mi ją - powiedziała, a ja dałąm jej Lenke na ręce. Poszłam do
kuchni, zrobić herbatę. Dziś przychodzi Francesca z Kevinem, zaprosiłam
ją jej rodzice są w Rzymie i nie moga przyjechać na święta. Niestety...
Dlatego ja ją zaprosiłam, poza tym będzie nam bardzo miło. Uśmiechnełam
się w duchu.
Miałam włączony telewizor w salonie i przypadkiem
usłyszałam jak w wiadomościach mówią że samolot do Rzymu się rozbił. Po
tym jak to usłyszałam, usiadłam na podłodze i automatycznie poleciały mi
łzy z oczu.
Kathrina przybiegła do kuchni i mnie przytuliła.
-Spokojnie skarbie, to na pewno nie on
-Skąd taka pewność?... Chcę pobyć sama
-No
dobrze - powiedziała i poszła do salonu. Parę minut później usłyszałam
dzwonek do drzwi. Okazało się że przyszła Francesca z synem.
-Dzień Dobry, gdzie Viola? Słyszałam widomości
-Jest w kuchni, zajmę się małym - powiedziała
-Dobrze, dziękuje - powiedziała i przyszła do mnie
-Cześć Violu - powiedziała - Bądź dobrej myśli, to mógł być inny samolot
-Ale
dlaczego do mnie nie zadzwonił? - no właśnie, muszę do niego zadzwonić,
wziełam telefon i wybrałam numer Leona. Zadzwoniłam trzy razy za każdym
nie dobierał...
Wieczór
Stałam przy oknie. Za kilka minut zasiadamy do stołu, a jego nadal nie ma. Stefan bawi się z dziećmi, a Francesca rozmawia z Kathriną.
-Leon... Chciałabym cię zobaczyć, chociaż na kilka minut... Gdzie kolwiek jesteś... - szepneła, patrząc na gwiazdy
Po kilku sekundach zadzwonił dzwonek do drzwi
-Pójdę otworzyć - poinformowałam domowników. Otworzyłam drzwi, moim oczom ukazał się zielonooki brunet.
-Witaj - powiedział
-Leon -powiedziała przez łzy i mocno go przytuliła. W czasie uścisku szepneła : To cud, dziękuje... Po skończonym uścisku weszli do środka. Usiedli obok kominka, Leon na fotelu, a Viola koło niego wtulona w jego tors.
-Myślałam że nie przyjedziesz
-Nie mógłbym nie przyjechać - powiedział
-Leon...
-Tak słońce
-Samolot się rozbił... Myślałam że - mówiła drżącym głosem, przerwał jej
-Poleciałem
późniejszym lotem, telefon mi się rozładował. Przepraszam że musiałaś
się martwić - powiedział po czym pocałował ją w głowę.
-Ważne że jesteś, Kocham Cię
-Ja też cię Kocham - powiedział i przybliżył się do niej tak że stykali sie nosami
-Zapraszam was - powiedziała mama Leona. My jednak nie odrywaliśmy się od siebie lecz złączyliśmy nasze usta w pocałunku.
Wszyscy
złożyli sobie nawzajem życzenia. Po skończonej kolacji, przyszedł czas
na prezenty. Kevin dostał kolejke, Lenka lalkę, Francesca biżuterie,
Violetta swoje ulubione perfumy. I na sam koniec zostal nam nasz kochany
Leon który dostał najlepszy prezent. Bo już za kilka miesiecy przyjdzie
na świat kolejny Verdas'ek.
---
Na prawdę, bardzo dziękuję za wszystkie prace! Było ich aż 7!!!! Mam nadzieję, że OS wam się podoba, cześć:*
Boski ^^
OdpowiedzUsuńBosz. Jak ja się przestraszyłam!
Myślałam, że León zgii .. emm .. nie mogę tego powiedzieć!
~Kasiaa
Dziekuje. Bardzo dziekuje ;***
OdpowiedzUsuńNiesadzilam ze wygram sa napewno lepsze prace od mojej ;)
No ale nic ;D
Dzieki, i opublikuje go tez na moim blogu ok?
kiedy next?
OdpowiedzUsuńkofam cię
Usuń